Przedłożony niedawno przez “Solidarność” projekt zakazu handlu w niedzielę póki co jest pełen absurdalnych zapisów. Wynika z niego m.in., że osobie robiącej zakupy w niedzielę grożą dwa lata więzienia, a jak zauważa Polskie Stowarzyszenie Vandingu zakaz obejmowałby także automaty z napojami…
W projekcie ustawy przygotowywanym przez „Solidarność” widnieje następujący zapis:
„ Kto dopuszcza się handlu (…) w niedziele oraz wigilię Bożego Narodzenia i Wielką Sobotę zakazanych w Ustawie podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat dwóch”.
O interpretację tego zapisu pokusił się Bogdan Święczkowski, będący prokuratorem krajowym oraz zastępcą Zbigniewa Ziobry. Twierdzi on, że fragment „kto dopuszcza się handlu” tyczy się zarówno sprzedawcy, jak i kupującego, gdyż obie strony przy umowie sprzedaży „dopuszczają się handlu”.
Inicjatorzy zakazu handlu zapewne mają inne intencje i nie chcą karać kupujących, więc powinni bardziej przyłożyć się do brzmienia ustawy.
Tym bardziej, że nie jest ona wolna także od innych paradoksów. Po pierwsze, z ustawy wynika, że karze będą podlegali sprzedawcy w sklepach, a nie właściciele punktów handlowych. Po drugie, nieprecyzyjne zapisy wskazują, że nieczynne w niedziele powinny być także automaty z napojami czy przekąskami.
Zakaz handlu w niedzielę budzi sporo kontrowersji i wśród społeczeństwa ma więcej przeciwników niż zwolenników. Dodatkowo pomysł ten będzie kosztował państwo 1,8 mld złotych, a 36 tys. osób straci pracę – takie szacunki przedstawili analitycy PwC.